Słowo „M”

Artysta nieznany 

LIST od czytelnika:

Cześć Mark,

Mark, czuję, że musimy być ostrożni, kiedy mówimy o grzechach śmiertelnych. U uzależnionych, którzy są katolikami, strach przed grzechami śmiertelnymi może powodować pogłębienie poczucia winy, wstydu i beznadziejności, które zaostrzają cykl uzależnienia. Słyszałem, że wielu zdrowiejących uzależnionych mówi negatywnie o swoim katolickim doświadczeniu, ponieważ czuli się osądzeni przez swój kościół i nie mogli wyczuć miłości za ostrzeżeniami. Większość ludzi po prostu nie rozumie, co sprawia, że ​​niektóre grzechy są śmiertelnymi… 

 

Drogi Czytelniku,

Dziękuję za list i przemyślenia. Rzeczywiście, każda dusza musi być wrażliwa iz pewnością lepsza katecheza grzechu śmiertelnego z ambony.

Myślę, że nie powinniśmy uważać na mówienie o grzechu śmiertelnym w tym sensie, że powinno się o nim mówić tylko szeptem. Jest to doktryna Kościoła i proporcjonalnie do jej braku na ambonie, nastąpił wzrost grzechu w naszym pokoleniu, szczególnie grzech śmiertelny. Nie powinniśmy stronić od rzeczywistości grzechu śmiertelnego i jego konsekwencji. Przeciwnie:

Nauczanie Kościoła potwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Bezpośrednio po śmierci dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, schodzą do piekła, gdzie ponoszą kary piekielne, „wieczny ogień”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1035)

Oczywiście wielu postrzega tę doktrynę jako coś wymyślonego przez ludzi o ograniczonych umysłach, którzy pragną kontrolować ludność poprzez strach. Jest to jednak nic innego jak powtórzenie tego, czego wielokrotnie nauczał sam Jezus, a zatem czym jest Kościół zobowiązany uczyć. 

Medytacja, do napisania której poczułem się zainspirowana (Do tych, którzy są w grzechu śmiertelnym…) nie jest potępieniem, ale wręcz przeciwnie. Jest zaproszeniem dla każdej duszy, nieważne jak mroczna, uzależniona, zraniona i zniszczona… do zanurzenia się w uzdrawiających płomieniach Najświętszego Serca Chrystusa, w którym nawet grzechy śmiertelne rozpływają się jak mgła. Przystąpienie do grzesznika i powiedzenie: „To jest grzech śmiertelny, ale Jezus zniszczył moc tego, by na zawsze oddzielić was od Niego: pokutujcie i wierzcie…” jest, jak sądzę, jednym z głównych aktów miłosierdzia, jakie Kościół może wykonać. Wystarczy wiedzieć, że na przykład cudzołóstwo jest grzechem śmiertelnym, samo w sobie wystarczy, aby powstrzymać wiele dusz przed jego zabawą.

Jeśli chodzi o osobę z nałogiem, nasze podejście nie powinno się zmieniać: naszym przesłaniem jest nadal „dobra wiadomość”. Ale bylibyśmy bardzo niedbali, gdybyśmy poddali się współczesnej pokusie, że uzależnieni są „jedynie ofiarami”, a nie zgadzającymi się uczestnikami, nawet jeśli ich „pełna zgoda” mogła się zmniejszyć, zmniejszając w ten sposób winę grzesznika. Z pewnością, jeśli „prawda nas wyzwala”, to uzależniony musi mieć świadomość, że popełniony przez niego grzech jest poważny i może narazić jego duszę na wieczne oddzielenie od Boga. Zaprzeczanie tej prawdzie, wypowiedzianej w odpowiednim momencie, szczególnie z kimś, kto nie okazuje skruchy, może być grzechem samym w sobie, który upadłby na głowę:    

Ilekroć usłyszysz słowo z moich ust, ostrzeż ich ode mnie. Jeśli powiem bezbożnemu, na pewno umrzesz; i nie ostrzegasz go ani nie mówisz, aby odwieść go od jego niegodziwego postępowania, aby mógł żyć. Ten bezbożny umrze za swój grzech, a ja obarczę cię odpowiedzialnością za jego śmierć. (Ezekiel 3: 18)

Kiedy mamy do czynienia z jakimkolwiek grzesznikiem (nie zapominając również o sobie!), Musimy być miłosierni jak Chrystus. Ale musimy też być tak samo prawdomówni. 

„Chociaż możemy osądzić, że czyn sam w sobie jest poważnym wykroczeniem, musimy powierzyć sąd nad osobami sprawiedliwości i miłosierdziu Bożemu”. (1861) 

Jeśli sam Kościół zastrzega sobie sąd Bogu, to pracownik socjalny i grzesznik z pewnością muszą również uważać, aby nie wydawać osądu, ulegając pokusie zmniejszenia wagi przestępstwa w niewłaściwym „współczuciu”. Współczucie zawsze musi być szczere. 

„Udawana ignorancja i zatwardziałość serca nie pomniejszają, ale raczej zwiększają dobrowolny charakter grzechu”. (1859)

Nie ma nic złego w „bojaźni Pańskiej” (jeden z siedmiu darów Ducha Świętego) i wypracowywaniu naszego zbawienia z „bojaźnią i drżeniem”, jak mówi Paweł. To jest zdrowy poczucie niebezpieczeństwa buntu, zrównoważone sercem całkowicie ufającym miłosierdziu i dobroci Boga, który przyszedł do nas „w ciele”, aby zniszczyć nasz grzech. Prawdziwy „Bojaźń Pańska” nie jest utratą poczucia winy, ale liną ratunkową: pomaga odkryć subtelną iluzję, że grzech jest nieistotny.

Ciężar grzechu śmiertelnego jest tak poważny, jak kara, którą Chrystus zapłacił za niego w naszym imieniu. Musimy głosić dobrą nowinę, która jest naprawdę dobra. Ale to może być dobre tylko wtedy, gdy będziemy również prawdomówni, że wciąż istnieją „złe wieści”, które będą istnieć, dopóki Chrystus nie powróci i nie położy pod Jego stopami wszystkich swoich wrogów, zwłaszcza śmierci.

Trzeba przyznać, że rzeczywistość grzechu i jego konsekwencje czasami „straszą nas piekło”. Ale może to dobra rzecz.

„Grzech stulecia to utrata poczucia grzechu”. —Papież Jan Paweł II

[Św. Bernard z Clairvaux] stwierdza, że ​​absolutnie każdy człowiek, bez względu na to, jak „uwikłany w występek, usidlony przez urok przyjemności, uwięziony na wygnaniu… zatopiony w błocie… rozproszony przez interesy, dotknięty smutkiem… i liczony z tymi, którzy schodzą na piekło - mówię, że każda dusza, stojąc tak pod potępieniem i bez nadziei, ma moc, aby się odwrócić i odkryć, że może nie tylko tchnąć świeżym powietrzem nadziei przebaczenia i miłosierdzia, ale także ośmielić się aspirować do zaślubin Słowa ”. -Wewnętrzny ogień, Tomasz Dubaj 

––––––––––––––––––––––––––

Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail
Opublikowany w HOME, WIARA I MORALNOŚĆ.